Reklama

Niedziela Świdnicka

Przygoda modlitwy

Niedziela świdnicka 10/2018, str. II

[ TEMATY ]

wywiad

modlitwa

Halfpoint/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Julia A. Lewandowska: – Skąd pomył na książkę „Od charyzmatyka do mistyka”?

Dr Sławomir Zatwardnicki: – „Życie, życie jest nowelą” – śpiewał Ryszard Rynkowski. Życie napisało tę książkę – w tym sensie, że powstała ona przy okazji rekolekcji „Jezus żyje”, na które zostaliśmy wraz z żoną zaproszeni, by poprowadzić poziom „Modlitwa i Słowo Boże”. Nie lubię marnować czasu, zatem jedna ręka przygotowywała konferencje, a druga w tym czasie tworzyła z nich wydanie papierowe. Wspomniane rekolekcje na Górze św. Anny skierowane są przede wszystkim do środowisk charyzmatycznych, w których powtarza się nieraz taki bon mot: „Mistyk wystygł, wynikł cynik”. W rzeczywistości stygnie jednak nie mistyk, lecz chrześcijanin, z którego nie wynika mistyk. Dlatego nawet doświadczenie charyzmatyczne musi zejść na głębszy poziom. Tytuł książki nie oznacza jednak, że droga do mistyka musi przebiegać koniecznie przez stację pośrednią o nazwie „charyzmatyk”. Po prostu próbowałem przerzucić most między sprawdzonymi tradycyjnymi, jeśli to dobre słowo, metodami modlitwy wewnętrznej a stosunkowo nowym doświadczeniem trwającej od pół wieku katolickiej odnowy charyzmatycznej.

Reklama

– Kościół zaleca wiernym w czasie Wielkiego Postu trzy praktyki, jedną z nich (oprócz postu i jałmużny) jest modlitwa. We wstępie do swojej najnowszej książki napisał Pan, że „modlitwa to sprawa życia i śmierci” i że „życie bez Boga traci sens i smak”, a Jego samego odnajduje się w modlitwie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– No tak. Relacja z Bogiem jest przecież kluczowa dla człowieka. Jak pisał Hans Urs von Balthasar, jeden z największych teologów XX wieku, „chrześcijanin stoi i upada razem z modlitwą”. Wydajemy się stać, a w istocie, jeśli się nie modlimy, już dawno upadliśmy duchowo. Wieczność zaczyna się teraz, w czasie. Kto nie chce znać Pana tutaj, czemu miałby żyć z Nim tam? A żeby się przekonać, że życie bez Boga traci sens, wystarczy rozejrzeć się wokół. Wielu ludziom życie się wali albo dusi ich beznadzieja. To smuci, ale nie dziwi – nie ma życia poza Bogiem. A gdzie Go szukać, jeśli nie w sakramentach i modlitwie?

– Czym zatem jest modlitwa i co trzeba robić, by nauczyć się modlitwy?

Reklama

– Pani redaktor pozwoli, że oddalę pokusę definiowania tego nie-do-wysłowienia kontaktu człowieka z Bogiem. Mówi się, że kto pyta, nie błądzi. Moim zdaniem, kto pyta, czym jest modlitwa, ten nie błądzi, dlatego, że jeszcze nie wyruszył w duchową wędrówkę ku Panu. Kto rozpoczął już przygodę modlitwy, pyta o to, jak nie pobłądzić w drodze. Jak mawiał ojciec Piotr Rostworowski, wielki mistrz życia duchowego, „ci, którzy umieli się modlić, nie nauczyli się tej sztuki na drodze jakichś specjalnych i skomplikowanych studiów. Nauczyć się modlitwy można tylko modląc się i ktokolwiek będzie się wytrwale modlił, ten się nauczy modlitwy”. Ostatecznie chodzi po prostu o zażyłość z Bogiem – Stwórcą, Zbawcą i w końcu Tym, z którym mam spędzić całą wieczność. Modlitwa jest przywykaniem do Niego, jest, mówiąc za Benedyktem XVI, przeobrażaniem się w tęsknotę za Bogiem. Dopiero ten, kto wszedł na tę drogę, poszukuje nawigacji. Tę rolę spełniają mistycy i teologowie, do których odwołuję się w książce.

– Jakiej rady udzieliłby Pan tym, którzy chcą się modlić coraz lepiej?

– Że niby jest już dobrze, a może być jeszcze lepiej? Moja diagnoza współczesnych jest pesymistyczna: katolicy w zasadzie nie modlą się. Zacznijmy zatem od absolutnego początku.

– To znaczy?

Reklama

– Proponuję niepewnym swojej relacji z Bogiem najpierw przejście kursu ewangelizacyjnego. Tak, żeby zakochali się w Chrystusie. Na tej fali będzie łatwiej wejść w rytm modlitwy. Bo modlitwa, jako że jest relacją z Bogiem, wymaga systematyczności. Z kolei ci, którzy już kochają Pana, niech trwają wiernie w modlitwie – tym dawaniu Bogu i sobie czasu. Duch Święty, hojnie dziś się udzielający, poprowadzi modlącego się. Mimo wszystko warto jednak posłużyć się jakąś metodą modlitwy – w książce opisuję kilka, najbardziej odpowiadających dzisiejszej mentalności podejrzliwej względem tego, co sztuczne. Dobrze jest przyjąć metodę najbardziej „naturalną” dla samego siebie, a potem wytrwać w niej. Modlitwa jest wielkim przywilejem, ale lubię też postrzegać w niej pewną pracę do wykonania. Jak pisała św. Teresa z Ávila: „Niech przyjdzie, co chce, niech boli, jak chce, niech przyjdzie, kto chce, niech własna nieudolność stęka i mówi: nie dojdziesz, umrzesz w drodze, nie wytrzymasz tego wszystkiego, niech i cały świat się zwali z groźbami” – nie wolno spocząć, póki nie dotrze się do celu. Metoda nie jest, oczywiście, „hakiem” na Boga czy próbą kontrolowania własnego życia duchowego, ale pewną ramą dyscyplinującą człowieka, by nie zmarnował czasu modlitwy.

– Jak można nauczyć się żyć w obecności Bożej, aby modlitwa rozciągała się na cały dzień i wszystkie obowiązki?

– Zachęcam na razie do podjęcia skromniejszego postanowienia wielkopostnego (śmiech). W myśl biblijnego „Bo któż by lekceważył chwilę skromnego początku” (Za 4,10), zacznijmy nie od całego dnia, lecz od krótszego odcinka czasu wydzielonego na modlitwę. Niech to będzie powiedzmy pół godziny, ale naprawdę w Bożej obecności przeżyte, z otwartym sercem przy Nim. Jest wtedy szansa, że zasmakujemy w Bogu na tyle, że będzie to motywacją do zmiany trybu życia. Moim zdaniem, w dzisiejszej kulturze, z której Boga próbuje się wygnać „na amen”, modlitwa nieustanna jest prawie że niemożliwa. W tej bezdusznej atmosferze tym bardziej potrzeba „oddechu” modlitwy osobistej. Niektórzy przekonują – chyba samych siebie – że modlą się pracą. Czy jednak może trwać w Bożej obecności zestresowany trybik wielkiej korporacji? Albo czy zawodnik „wyścigu szczurów” rzeczywiście się modli?

– Jakie jest wyjście z tej sytuacji?

Reklama

– Oto jest pytanie! Na ile wszechobecny styl życia daje się modyfikować? Z Bożą pomocą, jak mniemam, może to się udać. Gdy komuś już będzie zależało na byciu z Nim, wtedy będzie prosił, szukał i kołatał. Pan się zlituje i otworzy drzwi do życia dostosowanego do modlitwy. Pozwoli na inną pracę, albo nawet na rezygnację z pewnych obowiązków, da łaskę rannego, wzorem Jezusa, wstawania i udawania się na modlitwę, a może i rozmnoży w sposób cudowny czas. Z naszej strony możemy też pewne rzeczy zhierarchizować, by wyłudzić od życia trochę okazji na modlitwę. Precz z telewizorem, złodziejem czasu i kukułką podrzucającą jajo niepotrzebnych rozproszeń. Odcinamy się z Facebooka. Z większości hobby rezygnujmy dla Boga, żeby nie był jednym z hobby. Dodatkowe zajęcia pozaszkolne dzieci ograniczamy do minimum. Zawieramy niepisaną umowę z członkami rodziny, że w tych a tych godzinach jesteśmy dla nich nieobecni, bo mamy audiencję u Najwyższego.

– Czy nie kradniemy w ten sposób czasu członkom rodziny?

– Jeśli nawet zabieram im pewien czas, to w zamian przynoszę Boga! Parafrazując słowa Mistrza: kto opuszcza swój dom i domowników, stokroć tyle zyskuje, jeśli nie ilościowo, to jakościowo na pewno (por. Mk 10,29-30). Bóg jest na pierwszym miejscu, potem długo, długo nic, a dopiero za tym nic rodzina. Mówię to jako mąż i ojciec piątki dzieci (śmiech). Należy demaskować pokusę poczucia winy wynikającą z błędnej koncepcji miłości. Owszem to właśnie „wierność trwaniu przed Bogiem – może trochę idealizował Jacques Philippe, autor książki „Czas dla Boga” – gwarantuje, że będziemy wobec innych naprawdę obecni i zdolni ich kochać”. W każdym razie nie my jesteśmy zbawicielami naszych dzieci, lecz Pan.

– Jak czytać Pismo Święte, by prowadziło do modlitwy i kontemplacji?

– Dobre pytanie, na które nie ma krótkiej odpowiedzi. Więcej piszę o tym w książce „Od charyzmatyka do mistyka”, mogę podać, na których stronach (śmiech). Teraz powiem może jedynie tyle, że Słowo Boże należy potraktować równie poważnie jak sakramenty. W istocie dzięki lekturze ksiąg natchnionych, zwłaszcza Ewangelii, otrzymujemy żywego Boga. On się nam jakoś podobnie jak w czasie Eucharystii uobecnia, i zaprasza do komunii ze sobą. Dlatego św. Grzegorz Wielki zalecał: „Naucz się poznawać serce Boga ze słów Bożych”. Kto bierze sobie Pismo do serca, ten obcuje z żywym Chrystusem, a wtedy czymś naturalnym jest reakcja modlitewna. Albo może nawet lepiej – tego rodzaju miłosne „zapatrzenie” się w Pana, które można już potraktować jako zarodek kontemplacji. W tym sensie mistyk drzemie już w każdym z nas. Pora go obudzić!

2018-03-07 11:22

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prymas Polski: Kościół chce być partnerem państwa we współpracy dla dobra człowieka

[ TEMATY ]

wywiad

Bożena Sztajner

Kościół chce być partnerem państwa we współpracy dla dobra człowieka - stwierdził abp Wojciech Polak w wywiadzie dla diecezjalnego Radia Głos z Pelplina. - Nie chcemy zawłaszczać pól działania w pracy dla dobra człowieka, ale chcemy być ewangelicznie obecni jako partnerzy - dodał prymas Polski w rozmowie przeprowadzonej 22 sierpnia.

Metropolita gnieźnieński odpowiadał na pytania dotyczące współczesnego znaczenia urzędu prymasa, kontaktów z Polonią, relacji Państwo-Kościół, pobożności ludowej, zachęty młodych do zawierania sakramentu małżeństwa i ich obecności w Kościele, troski o powołania kapłańskie, obecności autorytetów we współczesnej Polsce a także form wypoczynku obecnego ks. prymasa.
CZYTAJ DALEJ

Najważniejsza świątynia świata

2025-11-04 13:44

Niedziela Ogólnopolska 45/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Liturgia Tygodnia

Rembrandt – Wypędzenie przekupniów z świątyń

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.

Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
CZYTAJ DALEJ

„Leon z Chicago", film dokumentalny

2025-11-10 19:04

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican Media

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Dykasteria ds. Komunikacji Stolicy Apostolskiej zaprezentowała nowy film dokumentalny, zatytułowany „Leon z Chicago”. Produkcja ukazuje życie i korzenie kard. Roberta Francisa Prevosta w jego rodzinnych Stanach Zjednoczonych, proponując widzom pogłębione spojrzenie na jego osobistą i duchową drogę. Film zawiera wyjątkowe wywiady, archiwalne nagrania i rodzinne fotografie, w tym obszerne rozmowy z braćmi Papieża Louisem i Johnem Prevostami.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję