Reklama

Niedziela na lato

Którędy do Composteli?

Dróg św. Jakuba jest kilka: francuska, portugalska, północna, pierwotna, srebrna, a nawet angielska. Każda z nich liczy kilkaset kilometrów.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jestem zakochana w Santiago de Compostela – mówi Franciszka z Krakowa, która regularnie, od wielu lat, wraca na samotne szlaki wiodące przez Europę ku temu najsłynniejszemu sanktuarium Hiszpanii. Wtóruje jej Jean z wioski niedaleko francuskiego miasteczka Cluny: – Nie do końca może pojąć tę miłość ktoś, kto nie postawił nogi na szlaku. Gdy idzie się we mgle poranka górską drogą w Pirenejach, ma się wrażenie, że bliżej nieba być już nie sposób. A samotność tej wędrówki potęguje to wrażenie... Trudno o coś piękniejszego.

Odrobina historii

Grób św. Jakuba Apostoła, wedle tradycji, znajduje się właśnie w Santiago de Compostela. Jak Apostoł trafił tak daleko od Jerozolimy? Podanie głosi, że w niedługim czasie po śmierci Jezusa Jakub, którego Chrystus nazwał Santiago (syn gromu) ze względu na krewki charakter, wyrusza w świat, by głosić Dobrą Nowinę. Ląduje na Półwyspie Iberyjskim, który z godnym pozazdroszczenia zapałem ewangelizuje przez wiele lat. Gdy wraca do Jerozolimy, czeka go tam śmierć. Jest pierwszym z Apostołów, który oddaje życie za Chrystusa. Uczniowie Jakuba wywożą jego ciało z Izraela i grzebią w ukochanej przez niego Galii, północno-zachodniej części dzisiejszej Hiszpanii. I na 800 lat nad grobem Apostoła zalega cisza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Później zdarza się coś niezwykłego: miejscowy chłop orzący z mozołem pole dostrzega nagle przedziwne zjawisko. Oto w biały dzień sypią się z nieba gwiazdy. Na oczach zdumionego wieśniaka spadają jak po sznurku w jedno miejsce. Chłop biegnie tam co tchu, rozkopuje ziemię i znajduje... grób mężczyzny. Rozpoznano w nim apostoła Jakuba, a miejsce owo nazwano Compostela, od compo stela – czyli tam, gdzie spadają gwiazdy (inna wersja mówi, że nazwa miejscowości pochodzi od słów compo apostola – grób apostoła, jednak wersja z gwiazdami wydaje mi się piękniejsza).

Wkrótce miejsce to staje się sławne na całą średniowieczną Europę. Do grobu Apostoła ciągną tłumy z każdej części ówczesnego świata. Wokół ścieżek wydreptanych stopami milionów pątników powstaje sieć klasztorów; dla pielgrzymów buduje się mosty, otwiera oberże, stawia na pustkowiach i w ustroniach albergue – schroniska, przy drogach pojawiają się kamienne kloce z wyrytą na nich muszlą – znakiem św. Jakuba i liczbą kilometrów, które pozostały do Santiago.

– Ta muszla jest drogowskazem, w którą stronę należy iść, i przypomnieniem, po co się wędruje... – wyjaśnia p. Franciszka.

Szlaki pełne są pielgrzymów przez 500 kolejnych lat. To wtedy ustala się wszystkie trasy, którymi idzie się do Compostela. Najmłodsza, Droga srebrna, powstała – uwaga – w XV wieku! Wszystkie pozostałe są dużo starsze. Ze średniowiecza wywodzi się też zwyczaj pielgrzymowania w samotności. Jeśli idzie grupa, to niewielka: dwie, trzy osoby. Ta samotność jest nieprzypadkowa. Sam na sam ze Stwórcą w majestacie Jego stworzenia. Pielgrzym sam wyznacza sobie modlitewny rytm tej wędrówki. Nikt tu nie podaje godzin ani nie sugeruje, jak się modlimy. W XV wieku jednak o Santiago zaczyna być znów cicho. W Europie szaleje reformacja, która szczególnie szydzi z relikwii świętych.

Reklama

Komu zawdzięczamy więc, że o Santiago znów zrobiło się głośno? Dwóm jakże różnym osobom. Pierwszą jest niewątpliwie Jan Paweł II, który w 1982 r. odwiedził słynne sanktuarium i wołał stamtąd, z jednej z najpiękniejszych naw romańskich chrześcijańskiego świata, by Europa pamiętała o swoich korzeniach, czyli o takich miejscach jak Compostela. Nieprzypadkowo przecież Goethe kilka wieków wcześniej zanotował, że Drogi św. Jakuba spowodowały pierwsze w dziejach zjednoczenie narodów Europy. Chrześcijańskiej, rzecz jasna. Przypomniał o tym papież Polak, niewątpliwie oczarowany tym miejscem. Zaczęto odkurzać szlaki św. Jakuba, w schroniskach pojawili się pątnicy z muszlami przy plecakach. Dołożył też swoje Paulo Coelho ze swoim słynnym Pielgrzymem. W książce tej rozczytywało się pół Europy, każdy chciał przemierzyć drogę głównego bohatera. Wtedy na Drogi św. Jakuba trafili ludzie wątpiący, innych wyznań, a nawet ateiści. Opowiada się, że wielu docierało do Santiago odmienionymi...

Którędy? Trudny wybór

Dróg św. Jakuba jest kilka: francuska, portugalska, północna, pierwotna, srebrna, a nawet angielska. Każda z nich liczy kilkaset kilometrów. Doświadczeni pątnicy prawią, że dziennie maszeruje się ok. 25-30 km – od przedświtu do godz. 12, góra 13. Potem jest zbyt gorąco lub jesteśmy zbyt zmęczeni. Co 25-30 km stoją albergue, w których nocuje się za „co łaska”. Warto wiedzieć, że cały swój dobytek pielgrzym nosi na plecach. Ma on ważyć 10% naszej masy, czyli w praktyce mieści się w nim tyle, co nic. Odzież, buty na zmianę, śpiwór, dobre skarpety – niewiele więcej.

Je się to, co Bóg da. – Czasem pielgrzymi w schroniskach przygotowują wspólne posiłki, każdy wrzuca do garnka, co akurat ma, a jeśli nie ma nic, też zostanie nakarmiony – przekonuje Hans z Dortmundu.

Franciszka z Krakowa opowiada, że na trasie spotyka się zazwyczaj ciągle tych samych ludzi. Niewielu. Wspólny los wiąże. Do Santiago docierają pielgrzymi, którzy z rozmysłem nie biorą w drogę pieniędzy. Wyżywią ich droga i dobrzy ludzie. Tak jak w średniowieczu.

– Miejscowi nigdy nie odmówią poczęstunku. Nakarmić pielgrzyma to jak zapewnić sobie błogosławieństwo... – mówi Jean z Paryża.

– Droga wiodła przez plantację pomarańczy. Najadłam się ich do pełna, gdy zauważyłam, że mojemu obżarstwu spokojnie przygląda się właściciel gaju. Pomachał do mnie z uśmiechem... – wspomina p. Franciszka.

Reklama

Dortmundczyka Hansa zachwyca z kolei otwartość Hiszpanów, jakże inna niż mentalność jego rodaków. – Byłem wściekle głodny, gdy zobaczyłem na furtce zrujnowanego nieco wiejskiego domu znak muszli. Kompletne pustkowie, ale trudno, pukam do drzwi. Ugościli mnie jak króla. Oni nie znali niemieckiego, ja hiszpańskiego, ale przyjaciele zawsze się dogadają... – śmieje się.

– Nawet Baskowie otwierają przed pielgrzymami drzwi, choć szczerze nienawidzą Hiszpanów! – mówi Joel z Włoch. – A Santiago jest przecież hiszpańskie.

– Kafejki we wsiach i miasteczkach otwiera się o 4 rano, żeby pielgrzymi ruszający właśnie na szlak mogli napić się kawy. Piekarze włożą w ręce kilka gorących jeszcze bułek. Po wsiach całe rodziny strugają pielgrzymie kije. Wbrew pozorom taki kij wcale nie jest łatwo wykonać... – opowiada Jean.

Chcesz zawołać: Panie, dzięki!

Najpopularniejszy jest szlak francuski – obok bajecznej przyrody i architektury oferuje najgęstszą sieć schronisk. Na jego początku nocuje się w stareńkich klasztorach benedyktyńskich, najczęściej, co przykre, opuszczonych przez zakonników. Zabytkami opiekują się sami pielgrzymi lub wolontariusze. – Niezwykłym przeżyciem jest spanie w surowej nawie gotyckiego kościoła, gdy budzi nas światło padające ze smukłych, wysokich okien – przyznaje Joel.

Na całej trasie kościoły są miejscem wieczornych spotkań pielgrzymów. Gdy się idzie przez Francję, spotyka się romańskie wiejskie kościółki, których większość jest zamknięta ze względu na powszechny w tym kraju brak księży. Miejscowi bez problemu otworzą pątnikom świątynię, można się w niej pomodlić, ale należy pytać bardziej wytrawnych pielgrzymów, w której ksiądz odprawia Mszę św.

Reklama

Droga srebrna wiedzie od Sewilli. Droga portugalska ma start przy katedrze w Lizbonie. Droga angielska zaczyna się, gdy masz już za plecami kanał La Manche.

– Wysiłek staje się rodzajem modlitwy, dziękczynieniem, że znalazłem się w takim miejscu – zapewnia ks. Waldek, który portugalską trasę pokonał na rowerze. – Mijam o świcie zamek templariuszy, potem z lewej mam zachowane na hiszpańskiej prowincji wsie celtyckie – i z zachwytu brakuje tchu. Wołam wtedy na cały głos: dzięki, Panie! Gdy góry bierze w posiadanie mgła, budzi się dzwony w kościele, by ich głos sprowadził bezpiecznie pielgrzymów ze szlaku do albergue.

– Czasem zbacza się z trasy, żeby zobaczyć np. szlak kultury kastylijskiej. Tam widziałam kościół z żywym drobiem zamkniętym w klatce nad wejściem. To stara portugalska tradycja. Koguty w najlepsze pieją w czasie Mszy św. – wyjaśnia p. Franciszka.

– W klasztorze w Burgos koniecznie trzeba posłuchać śpiewu gregoriańskiego, to jedyne takie miejsce w Hiszpanii, gdzie wykonuje się ten rodzaj muzyki – zachęca Hans.

– Pamiętam Mesetę. Miejscowi ostrzegali: Dzisiaj spotkasz tylko jedno drzewo. Przez 3 dni szłam zupełnie sama. Nie spotkałam nikogo i nie bałam się. Trasy są zupełnie bezpieczne nawet dla samotnych pątniczek – zauważa p. Franciszka.

– Wreszcie widać Monte de Gozo – Wzgórze Radości, skąd można już zobaczyć wieże katedry w Santiago. Jak ten widok cieszy... – wzdycha ks. Waldek.

Reklama

W katedrze główne drzwi są na co dzień zamknięte. W ten sposób chroni się słynny Portyk Chwały z romańskimi figurami świętych. Trochę szkoda, bo wedle starego zwyczaju pątnik musi wejść głównymi drzwiami, potem oberwać po tylnej części ciała rózgą i dotknąć kolumny podtrzymującej portyk. Trzeba wdrapać się za ołtarz i przytulić figurę św. Jakuba. Koniecznie wyszeptajcie wtedy intencję...

To jeszcze nie koniec

Ostatni kamień odmierzający Drogę św. Jakuba, ten z cyfrą 0, nie znajduje się w Composteli, ale o 100 km dalej, we wsi Finisterre – koniec świata.

– Tam pali się część garderoby, na znak, że coś się skończyło, nastąpiła przemiana. Nie ma powrotu, spaliłem buty – nike z najnowszej kolekcji. Trochę były zniszczone, ale najcenniejsze w moim dobytku... – wspomina Hans.

– Przy mnie Japonka wyciągnęła z plecaka nożyczki i ciachnęła sobie włosy. Aż żal było patrzeć, miała je jak gęsty dywan! Myślę, że potrzebny był jej tak mocny akcent na koniec – puentuje Jean.

2022-07-26 09:57

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Śladem odkrywcy Amazonki

Niedziela Ogólnopolska 7/2023, str. 40-42

[ TEMATY ]

podróże

Zdjęcia: archiwum autora

Jeden z najbardziej uznanych polskich podróżników tym razem odbywa dociekliwą reporterską podróż, by odnotować, w jakim stopniu zmieniła się w dzisiejszych czasach Amazonia.

Pamiętam, że w młodości zauroczyła mnie wyprawa wielkiego odkrywcy Francisca de Orellany, który przekroczył granice znanego świata. W 1541 r. z Quito wyruszyła ekspedycja pod dowództwem hiszpańskiego konkwistadora Gonzala Pizarra w poszukiwaniu cynamonu i legendarnego El Dorado – złota Inków. Po wielu miesiącach uciążliwej przeprawy przez Andy wyczerpani i wygłodzeni Hiszpanie znaleźli się nad rzeką Napo, gdzie Pizarro zdecydował się wysłać na rekonesans z biegiem rzeki swojego zastępcę – młodego, do szaleństwa odważnego Francisca de Orellanę. Ambitny oficer, na czele z pięćdziesięcioma czterema żołnierzami, nie znalazł ani pożywienia, ani śladów bogactwa i – co gorsza – nie miał możliwości powrotu, bo wycieńczeni ludzie nie mieli sił na to, by wiosłować pod prąd. Podjął zatem brawurową decyzję spłynięcia w dół rzeki. Dalsza podróż była już tylko nieustannym zmaganiem się z zabójczym klimatem, głodem i tubylcami. Największą udręką musiały być jednak niepewność własnego losu, trudności w określeniu swego położenia i emocje, które pojawiają się wtedy, kiedy stawia się po raz pierwszy stopę na nieznanym terenie. Po 8 miesiącach morderczej żeglugi i walki o przetrwanie, kiedy trzech żołnierzy zginęło od zatrutych strzał, a ośmiu zmarło z głodu, śmiałkowie z upartą wiarą w siebie dotarli do Belem nad Atlantykiem. De Orellana nie znalazł złotego runa, ale za to bez mapy, kierując się instynktem, odkrył największa? rzekę na świecie i spłynął nią do jej ujścia.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Zapalono światła na choince na placu Świętego Piotra

2025-12-15 18:02

[ TEMATY ]

Watykan

Boże Narodzenie

Włodzimierz Rędzioch

W Watykanie zapalone zostały w poniedziałek światła na choince i odsłonięto stojącą obok szopkę. Świerk pochodzi z okolic Bolzano w Trydencie-Górnej Adydze na północy Włoch, a szopkę przygotowała diecezja Nocera Inferiore-Sarno w Kampanii na południu kraju.

25-metrowy świerk czerwony przywieziony został z Val d’Ultimo w prowincji Bolzano i waży 8 ton. W styczniu, gdy drzewo zostanie zabrane z placu, będzie wykorzystane zgodnie z zasadą troski o środowisko - zapewnili ofiarodawcy.
CZYTAJ DALEJ

W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego

2025-12-16 14:44

Biuro Prasowe AK

- Prosimy Boga w 44. rocznicę wprowadzenia zdradzieckiego stanu wojennego, aby światła Chrystusa nie zagasły w dzisiejszym świecie, aby jeszcze bardziej świeciły niż dotąd – mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy św., odprawionej w katedrze na Wawelu w 44. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.

Na początku Eucharystii proboszcz katedry wawelskiej ks. Paweł Baran przypomniał, że zgromadzeni modlą się podczas uroczystej Mszy św. w 44. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Powitał zaproszonych gości, wśród nich przewodniczącego Sejmiku Województwa Małopolskiego prof. Jana Tadeusza Dudę, Barbarę Nowak, dr. Filipa Musiała dyrektora krakowskiego oddziału IPN, oraz mjr. Marcina Kądziołkę z Karpackiej Straży Granicznej w Nowym Sączu. Zwrócił się także do działaczy Solidarności, pocztów sztandarowych, Rycerzy Jana Pawła II i wszystkich zebranych, którzy przyszli modlić się w intencji ofiar stanu wojennego. Na koniec poprosił abp. Marka Jędraszewskiego o przewodniczenie Eucharystii i wygłoszenie słowa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję