Reklama

Jan Paweł II

Ten pontyfikat nie mógł się tak skończyć

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Słowa: „II Papa è stato colpito!”. Colpito! Colpito! zostały przekazane drogą radiową do polikliniki Gemelli, po strzałach oddanych przez zamachowca do Ojca Świętego Jana Pawła II 13 maja 1981 r. o godz. 17.19. Nie oznaczało to absolutnie „postrzelony”; w zdenerwowaniu podano, że Papież został „ugodzony”. Mogło to oznaczać na przykład, że Ojciec Święty został „uderzony” na skutek wypadku albo „rażony” przez atak serca, względnie wylew. Dlatego też nie od razu przewieziono Ojca Świętego na chirurgię, która znajdowała się na 9. piętrze, tylko na oddział intensywnej terapii na parterze.

Każda minuta decydowała o życiu

Reklama

Na miejscu okazało się jednak, że są to niezwykle groźne rany postrzałowe. Na oddziale chirurgii zespół lekarzy czekał w pełnej gotowości na rozpoczęcie wyznaczonej wcześniej operacji, ale oczywiście nie operacji Ojca Świętego! Do planowego zabiegu był przygotowany inny pacjent. Zespół lekarski natychmiast rozpoczął operację Ojca Świętego, bowiem on nie mógł czekać, każda minuta decydowała o życiu. Powszechnie wiadomo, jak istotna dla dalszego postępowania chirurgicznego jest natychmiastowa interwencja lekarska. Lekarze nie mieli nawet czasu, by się poważnie zdenerwować faktem, że operują Papieża... Dla Włochów osoba Ojca Świętego zawsze, przez stulecia, była osobą świętą i podziwianą.
W każdym zespole operacyjnym jest lekarz, który pełni rolę kierującego. Tego dnia w tym zespole był nim docent Angelo Di Marzio, młody, nadzwyczaj utalentowany, słynący z dobrej ręki chirurg. To właśnie on, zrządzeniem Boskiej Opatrzności, dokonał otwarcia jamy brzusznej i udzielił Ojcu Świętemu pierwszej pomocy chirurgicznej.
Prof. Francesco Crucitti, kierownik oddziału chirurgii w poliklinice Gemelli, w tym czasie wracał właśnie samochodem z pracy do domu i gdy usłyszał w radiu wiadomość, że na jego oddział wieziony jest ranny Papież, natychmiast zawrócił i w zawrotnym tempie udał się do szpitala. Policjant chciał go ukarać mandatem, ale gdy dowiedział się, dlaczego i dokąd profesor pędzi, natychmiast podjął się eskortowania go aż do samej polikliniki. Profesor po przybyciu niezwłocznie dołączył do zespołu i kierował operacją...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Znaki Opatrzności Bożej

Reklama

Wierzymy i jesteśmy przekonani, że Opatrzność Boża naprawdę czuwa nad Ojcem Świętym. Na każdym kroku są tego widoczne znaki. Tak było i w czasie tamtych dramatycznych, majowych dni. Jeep, jadąc zygzakami, by uniknąć ewentualnych dalszych kul, skręcił z Placu św. Piotra przez Bramę Dzwonów do Watykanu, gdzie Papieża przeniesiono natychmiast do będącej zawsze w pogotowiu karetki. Do polikliniki Gemelli Ojciec Święty przewieziony został nadzwyczaj szybko. Z opisów ks. prał. Stanisława Dziwisza oraz drugiego sekretarza o. Johna Magee wynika, że nie trwało to nawet 10 minut, mimo szczytu rzymskiego ruchu ulicznego. Trasę tę w różnych porach dnia pokonuje się nie szybciej niż w ciągu 19-24 minut...
Ojciec Święty stwierdził później, że w drodze do szpitala był świadom, że nie został ugodzony śmiertelnie. Pan Bóg przekazał mu, że nie umrze. W drodze do polikliniki modlił się cicho aktami strzelistymi, wzywając Matkę Najświętszą. Ojciec Święty był w wielkim bólu. W szpitalu stracił przytomność. Wówczas ks. Stanisław Dziwisz przed rozpoczęciem operacji udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych na sali operacyjnej.
Z relacji naocznych świadków wiem, że choć karetka wioząca rannego Ojca Świętego dojechała w rekordowym tempie, niekiedy jadąc także pod prąd, nie obyło się bez niemiłych przygód; z niewiadomych przyczyn najpierw przestał działać tzw. kogut ze świetlnym sygnałem, a potem klakson. A przecież była to zupełnie nowa karetka! Dosłownie dzień wcześniej Ojciec Święty poświęcił ją w Watykanie...
Operacja trwała bardzo długo, przeciągała się, od godziny 17.55 do 23.25. Ciśnienie krwi gwałtownie spadało, a puls bardzo słabł. Potrzebna była też krew; poszukiwano dawców, co nie było takie łatwe z powodu rzadkiej grupy krwi Ojca Świętego. Jak się później okazało, człowiek, od którego ją pobrano, był nosicielem wirusa cytomegalii, o czym oczywiście nikt nie mógł wiedzieć, bo wówczas nie było to wykrywalne. Podczas transfuzji krwi wirus został Ojcu Świętemu wszczepiony, co spowodowało późniejszą, bardzo ciężką chorobę wirusową, jeszcze groźniejszą niż rany postrzałowe. To był naprawdę pech. Organizm Ojca Świętego jednakże w cudowny sposób zniósł „zawirowania”, jakie panowały w obejściu operacyjnym.

Plac się modlił

Tymczasem na Placu św. Piotra licznie zgromadzeni wierni modlili się żarliwie w oczekiwaniu na wiadomości o Ojcu Świętym. Początkowo podano tylko, w komunikacie o godz. 20, że Jan Paweł II został ranny od kuli zamachowca. Oświadczenie było względnie uspokajające. Na podium, gdzie stał fotel papieski, o. Kazimierz Przydatek ustawił obraz Matki Boskiej Częstochowskiej oraz bukiety białych i czerwonych kwiatów, przywiezione przez pielgrzymów z Polski. Przez sześć godzin zgromadzeni głośno modlili się z różańcami w rękach. Po północy podano przez megafon informację z drugiego biuletynu lekarskiego, że Ojciec Święty nie został ugodzony w żaden z żywotnych narządów, że operacja zakończyła się pomyślnie, a stan chorego jest zadowalający. Z tłumu dał się słyszeć głos: „Uratowała go Madonna”.

Byłem przy Ojcu Świętym

Przyleciałem do Watykanu w sobotę 16 maja, w trzy dni po zamachu. Dzięki przychylności prefekta policji watykańskiej (poznałem go dobrze, gdy w roku 1980 i następnie w 1981 byłem zaproszony przez Ojca Świętego do uczestniczenia w jego pierwszej pielgrzymce apostolskiej do Afryki oraz na Daleki Wschód) zostałem zawieziony do polikliniki Gemelli policyjnym samochodem, pokonując bez trudu wszelkie kordony. Gdy wszedłem do sali intensywnej opieki pooperacyjnej, zobaczyłem leżącego tam Ojca Świętego. Przyklęknąłem przy jego łóżku. Ogarnęła mnie wielka żałość i współczucie na widok obolałego i cierpiącego Namiestnika Chrystusowego. Gdy mnie zobaczył, zaczął się ze mną żegnać... Powiedział, bym pozdrowił moją żonę Bożenę oraz wszystkich w Krakowie! Ponieważ miałem prawo mówienia do niego „Wujku”, jako jeden z członków owej grupy, która spędzała z nim przez lata wakacje i tworzyła „Wujkowe środowisko”, odparłem: „Wujku, ja dopiero przyjechałem, będę tutaj przy Ojcu Świętym”. „To dobrze” - odparł Jan Paweł II i usnął.
Od tego właśnie momentu rozpoczęła się moja posługa Ojcu Świętemu w Rzymie. Do końca nie bardzo rozumiałem, dlaczego tak się stało. Wiedziałem, że taka była wola Bożej Opatrzności. Zostałem w Rzymie, z krótkimi przerwami, przez trzy miesiące.

Za: Gabriel Turowski, „Zamach, czyli jak zło w dobro się obróciło”, Biały Kruk, Kraków 2001
Śródtytuły - od redakcji

2011-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: Kościół modli się za ofiary zamachu w Trèbes i podziwia ofiarę podpułkownika żandarmerii

[ TEMATY ]

zamach

www.facebook.com/arnaud.beltrame

Kościół we Francji modli się za ofiary krwawego zamachu w Trèbes na południu kraju 23 marca oraz podziwia postawę 44-letniego podpułkownika żandarmerii Arnauda Beltrame'a. Wymienił się on dobrowolnie za jednego z zakładników przetrzymywanych przez islamskiego terrorystę i dzisiejszej nocy zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych ran. W zamachu rannych zostało 15 osób, a cztery, łącznie ze wspomnianym policjantem, zginęły.

„Jakże teraz na progu Wielkiego Tygodnia nie pomyśleć w tym kontekście o Jezusie, który także zajął nasze miejsce, by stawić czoła śmierci i konsekwencjom grzechu” – powiedział dziś rano biskup diecezji Carcassonne Alain Planet w czasie Mszy za ofiary zamachu, wśród nich za ppłk. Beltrame'a.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Grzegorz Ryś napisał "List do wiernych archidiecezji łódzkiej"

2025-12-04 10:51

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Kard. Grzegorz Ryś

kard. Ryś

Piotr Drzewiecki

kard. Grzegorz Ryś

kard. Grzegorz Ryś

Kochani, Siostry i Bracia, Nigdy nie chciałem pisać tego listu. Nigdy sobie nie wyobrażałem tej chwili, że będę musiał odejść z Waszej - NASZEJ - Archidiecezji. A jednak potrzebuję go napisać; nie wyobrażam sobie odejść bez słowa. Słowa nie mojego, lecz BOŻEGO. Bo tylko Ono kryje w sobie nie tylko mądrość, ale i SIŁĘ przeprowadzania człowieka przez takie sytuacje.

Dzisiejsze Słowo stawia nam przed oczy postać św. Jana Chrzciciela, najważniejszego - obok Matki Bożej i św. Józefa - z bohaterów Adwentu. Nie chodzi przy tym o to, aby go jedynie przypomnieć (z racji na historyczną poprawność); chodzi o to, ABY SIĘ W JEGO OSOBIE ODNALEŹĆ. To bardzo ważne: przejrzeć się w osobie i w powołaniu Jana Chrzciciela - z całą pokorą i bojaźnią, pamiętając, że przymierzamy się do „największego spośród narodzonych z niewiasty” (por. Mt 11, 11). To ważne dla całego Kościoła: ważne dla rodziców i dla katechetów, ważne dla duchownych, szczególnie ważne dla biskupa. Dla każdej osoby, której powołaniem jest prowadzić innych do wiary. Dlaczego?
CZYTAJ DALEJ

Mikołajowa zupa i czekolady dla bezdomnych

2025-12-05 20:59

Małgorzata Pabis

Prawdziwe Mikołajowe czekolady oraz ciepły posiłek otrzymali dziś rano podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio.

Produkty zostały zakupione przez Kościół rektoralny Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach ze środków zgromadzonych na Funduszu Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję